czwartek, 8 stycznia 2015

ESTATE - Fantasia (2014)

Jeden z najciekawszych power metalowych zespołów jaki zadebiutował w roku 2014? Tutaj bez wątpienia trzeba wymienić rosyjski band o nazwie Estate. Kapela powstała w miejscowości Krasnodar i tak działa już od 2012 roku. Celem tego młodego zespołu było grać melodyjny power metal o charakterze symfonicznym. Chcieli zawrzeć w swojej muzyce coś z starego Helloween, coś z Rhapsody, coś z Van Halen czy Scorpions. Jednocześnie nie chcieli zapominać o glam metalu z lat 70, muzyce pop lat 80 czy tradycyjnej folkowej muzyce ze swoich rejonów. Wyszła z tego niezła mieszanka, która wyróżnia debiutancki album „Fantasia”. Tak więc poza piękną, kolorystyczną okładką stworzoną przez Leo Hao ( Blind Guardian, Rage, czy Iced earth) macie kolejny powód, żeby sięgnąć po to wydawnictwo.

Muzyka jaką oferują nam Rosjanie może i jest nieco komercyjna, nieco słodka i może nieco mało metalowa, ale z pewnością udało się zaskoczyć. Materiał porywa melodyjnością, przebojowością i świeżością, co dobrze świadczy o muzykach. Wokalista Alexander znakomicie sobie radzi z wysokimi rejestrami i momentami brzmi niczym Tobias Sammet, co jeszcze bardziej zawyża jakość muzyki. Najciekawsze z tego wszystkiego są pojedynki gitarzysty i klawiszowca. Ich współpraca jest główną atrakcją i to wszystko kręci się wokół nich. Znakomicie uchwycono w energicznym „Hero”, który najlepiej oddaje to co gra Estate. „Tarantella” to jeszcze ciekawy kawałek, w którym główną rolę odgrywa flet, marszowe tempo i folkowy klimat. Ciekawa mieszanka, a do tego niezwykła pomysłowość bije z tej kompozycji. Za dużo słodkości i cech Sabaton w hard rockowym „Silent dream”. Nie brakuje komercji co zostaje potwierdzone w spokojnym i radiowym wręcz „World Without You”. Nie zabrakło na płycie hard rockowym dźwięków co potwierdza rozbudowany „You are not alone” . Zespół potrafi grać szybko co ukazują w słodkim „Holy Land” . Kompozycje same w sobie nie są złe, bo jest gdzieś pomysł, jest przebojowość tak jak to jest w mocnym „The war”. Jednak nadużywanie słodkich melodii, fletów i klawiszy rodem z Sabaton sprawiają, ze płyta jest bardziej irytująca niż przyjazna dla słuchacza.

Tutaj dochodzimy do skrzyżowania. Z jednej strony jest świeżość i pomysłowość. Z drugiej zbyt słodki wydźwięk, a za mało metalowych konkretów. Wciąż jednak Estate pozostaje ciekawostką roku 2014 i zespołem, który może nas w przyszłości jeszcze zaskoczyć czego bardzo bym chciał. Fani power metalu powinni tego posłuchać choćby z ciekawości, jak radzą sobie nasi wschodni sąsiedzi w tym gatunku.

Ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz