sobota, 24 stycznia 2015

STORMHUNTER - An Eye For An I (2014)

Czy arcydziełem jest płyta, która została najbardziej promowana i przez wielu okrzyknięta najlepszą? Machina marketingowa, czasami stara nam się wmówić konkretną opinię i sprzedać co jest właściwie sztuczne i dalekie od tego co się opowiada na początku. Niestety właśnie w taki sposób jesteśmy zapychani muzyką komercyjną, zespołami które już są i które są bardzo dobrze promowani. Jest też drugi świat. Świat podziemny, w którym jest wiele również świetnych zespołów, które mają nieco pod górkę. Brak jakiegoś porządnego kontraktu, albo zazwyczaj jego brak, brak wsparcia ze strony wytwórni, a także wiele innych przeszkód z którymi te zespoły się borykają. Jednak właśnie zazwyczaj tam muzyka jest tworzona z pasji, z miłości i szacunkiem dla innych wielkich zespołów. Nie jest to muzyka tworzona dla pieniędzy, czy dla zdobycia sławy. Tutaj liczy się spełnienie muzyków i zadowolenie fanów. Niemiecki Stormhunter to przykład właśnie takiej podziemnej kapeli. Grają od 1998 r i nagrali już trzy albumy, z czego „An Eye For An I” ukazał się w 2014r. O samej premierze było cicho i nawet nie zauważyłem że umknęła mi ich premiera. Nadrabiam jednak zaległości czym prędzej, bo przespałem najważniejszy album roku 2014. O tym dlaczego tak jest wyjaśnię w dalszej części recenzji.

Nie mamy do czynienia z amatorami, zespołem który nie wie jak nagrać wysokiej klasy materiał i to w sumie pokazali na poprzednich wydawnictwach. Dali się poznać, jako szczera kapela, która gra energiczny, tradycyjny speed/power metal wzorowany na Stormwarrior czy Running Wild. Nowy album to właściwie kontynuacja tego stylu i nie ma niespodzianki. Choć po dłuższej namyśle , jednak jest. Bardziej dojrzały materiał, dopracowany wokal, wyższej klasy brzmienie, które nadaje całości odpowiedniego pazura i ognia. Największym zaskoczeniem było tutaj to, że poczułem moc którą kiedyś można poczuć na albumach Blind Guardian, ba nawet Persuader się tutaj kłania. Stormhunter jednak nie chce podążać za trendami, stawać się modnym i kierować się ostrymi riffami i nowoczesnym brzmienie. Słychać tutaj starą szkołę, zakorzenioną w starym speed metalu z lat 80. Kiedy zagłębimy się w poszczególne kompozycje i rozłożymy na czynniki pierwsze to dostrzeżemy co się za tym wszystkie kryje. Prosty, energiczny, bardzo melodyjny i klimatyczny speed/ power metal. Dawno nie słyszałem tak udanego hołdu dla Stormwarrior, Running Wild czy Blind Guardian, choć tego ostatniego bandu jest najmniej w Stormhunter. Frank Urschler jako wokalista rozwinął się i słychać, że jego wokal jest bardziej dopracowany pod względem technicznym. Na „Crime and Punishment” mógł nie co irytować, ale zostało to naprawione i teraz jest idealnie. „An Eye For an I” to albumy który porwie was przede wszystkim ciekawymi przejściami, intrygującymi i wciągającymi solówkami, które zaspokoją najbardziej wymagająca fana takich ostrych popisów. Dawno nie miałem takiej frajdy z słuchania solówek i riffów. Tutaj jest jakiś magiczny czynnik, ale w sumie już okładka ma w sobie coś magicznego i hipnotyzującego. Może i się ośmieszę, ale jest to jedna z piękniejszych okładek jakie ostatnio widziałem, a widziałem ich sporo. W pełni oddaje ona jakość zawartości. Zaczyna się od stonowanej melodii, która nasuwa intro i na myśl przychodzi oczywiście Running Wild, czy nawet Iron Maiden i Judas Priest. Jednak „A thousand Part” szybko przeradza się w speed/power metalową petardę. Riff rodem wyjęty z Stormwarrior czy Running Wild. Chwytliwy refren i niezwykła dynamika, czy szalone pojedynki na solówki, to schemat, który zostaje powielony niemal w każdej kompozycji. Akurat tutaj nie ma potrzeby szukać innego środka czy eksperymentować. Lepiej po prostu sięgnąć do klasyki i taki „Among The Blind” to hołd dla starego Running Wild i robią to równie świetnie co Ced z Blazon Stone. Podobne skojarzenia można mieć w przypadku energicznego „Cathodic Messiah” i tutaj można by rzec, że zespół jeszcze bardziej przyspieszył i pokazał że stać ich na dużo. W takim nieco stonowanym „Victimized” mamy przebój na miarę tych, które tworzył Rolf Kasperek. Album promował energiczny „Tortured Mind” i to jest taki utwór, który faktycznie interpretuje styl niemieckiej formacji. 100 % Stormhunter. Nie mogło tez oczywiście zabraknąć instrumentalnego kawałka i tutaj „Prelude to Madness” sprawdza się znakomicie. Melodyjny riff, stonowane tempo i nawet fani Crystal Viper pewnie się ucieszą z tego co usłyszą. Bardziej epicki, bardziej rycerski „Hell (is what You make off it)” to kawałek, który ma w sobie coś z Blind Guardian choćby w sferze refrenów. Z kolei klimat nasuwa Stormwarrior, Running Wild czy Crystal Viper. Heavy Metalowy hymn? A proszę bardzo i tutaj Stormhunter się odnajduje. „An Eye for an I” to właśnie przykład takiej bardziej true metalowej kompozycji. Bardzo treściwy jest melodyjny „Parasite” i jego przesłaniem jest pokazanie, że można grać old schoolowy speed metal na miarę starego Running Wild. W zamykającym „Springs in The Air” można nawet doszukać się pewnych cech Persuader.

12 utworów w dość jasno określonej konstrukcji, z jakże wyraźnym przesłaniem. Speed/power metal wzorowany na starym Running Wild, Stormwarrior czy też Crystal Viper można zagrać, można odtworzyć i zrobić to na wysokim poziomie. Stormhunter nie ma wsparcia, nie może zrobić takiego szumu wokół siebie, choć na to zasługują. Takie jest przekleństwo zespołów z podziemia, ale Stormhunter nie potrzebuje tanich sztuczek, nie musi nam niczego wciskać, bowiem ich muzyka sama przemawia. Ta z najnowszego albumu jest wyśmienita i ociera się o perfekcję. Jeden z najlepszych hołdów dla Running Wild jakie słyszałem. Czekam na więcej.

Ocena: 9.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz